W ździebko mniej cenzuralnej wersji wygłosił jeden z pasażerów SKMki. Kto żyw na Zawiszaka na 517 lub choda na ochocką stację WKD. Ale po kolei ;)
Środa, późne popołudnie, już po godzinie 17. Mgła zaczęła roztaczać swoje wdzięki na świecie. jechała sobie dębliniakiem, już ruszyłam z Zachodniej. Kilka metrów za zwrotnicami, sunie równolegle do nas jakiś kibel widmo po niewłaściwym, także w kierunku Śródziemia. Ki czort? Czyżby znów się coś skopciło w średnicowym? Ochota, ludzi tłum. Śródziemie... Ło mamuniu! Ciżba narodu tłoczy się na peronie. Pragotron wskazuje na Grodziskiego z 40 minutami w kij. Megafon wygłosił: "po torze przy peronie trzecim przejedzie pociag w kierunku Warszawy Zachodniej"... Yyyy? Z tunelu, a i owszem wynurzył sie pociąg, ale w kierunku Wschodniej. Pal licho. Zaraz potem poszedł komunikat, że wszystko w kierunku Skierek, Radomia, Łowicza odjeżdża z Centralnej (pomijam fakt, ze nie podano peronu). Ot co sie nazywa wędrówka ludów ;)
Po dolaniu smaru w kolano, że też pieroństwo musi tak skrzypieć i boleć, powędrowałam z mamą na wcześniej wspomnianą stację. Zwiał Grodzio, pofrunął SKM do Zachodniej. Wszystko jak na złosć w odstępach. Oho, czyli jeszcze coś się święci. A mgła się rozrasta... No nic, podjechał biało-niebieski wysłannik śmierci, ruszył i... I jak satnął na Ochocie, tak ruszyć nie chciał. Zero informacji. Wreszcie megafon wygłosił: "Z powodu awarii zwrotnic ruch w kierunku zachodnim został wsztrzymany!". Zaraz 3/4 pasażerów, śmiejąc się lub przeklinając (cytujac tytuł wpisu), skierowało sie na WKD i 517 w kierunku Niedźwiadka. Wiadomo, kolejka pojedzie. Stoimy na WuKaDkowym peronie, po jakimś kwadransie widzimy że rusza SKM, za nim nagle Żyrardów i znowu SKM. Oczywiście nie było jakiejkolwiek informacji, że wajchy ruszyły i jakieś stadko w jakimś kierunku pojedzie. Ale nie ma tego złego. Podjechało EN94, a po drodze mijaliśmy ogonek stojacy w odstępach. Widać kolejki nic nie ruszy. I dobrze :D
A wczoraj? "Masz jakiegos popier***eńca między wagonami!" Kierownik pobiegł za (chyba) rewizorem, ściagać gagadka ze sprzęgu. Chyba do psychiatryka go posłali... Chociaż to nie pierwsza taka historia. Raz byłam świadkiem innej sytuacji. Jakiś, nazwijmy go pacjentem, wlazł na tory podmiejskie na wysokości Józefinowa. Szedł sobie ot tak, usłyszawszy pociąg stanął twarzą do niego, rozłożył ręce i tak zamarł. Mechanik po hamulcach. Kierownik zeskoczył na tor, wciągnął pacjenta do słuzbowego i bezceremonialnie sprał go po mordzie. Rzucił wiązankę z serii tych co idą w buty, usadził gościa na ławce. W Ursusie czekała policja.
Przypadki chodzą po ludziach, a mgła jest w stanie zepsuć również zwrotnice...
- 2011-11-04 19:43
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz