Tytułem wstępu... Jak już personifikować, to na całego. Komentarz do tego zdjęcia, które znajduje się na Tm7 :)
Lało. Niemiłosiernie mocno. Od dobrych kilku dni ludzie zastanawiali się, co dalej będzie. Woda w rzekach niebezpiecznie przybierała na swej mocy. Im dalej na południe kraju, tym było gorzej. Siódemka jak zwykle szalała na pełnej mocy w Nowym Sączu. EU07-336 wykonywała swoją służbę na podkarpackich szlakach. Tylko co kiedy spojrzała na znajome rzeczki i strumyki, robiło jej się gorąco. Bo co to będzie, gdy podmyją jej stalowe nitki?
***
- Piotrek! Co tam się do cholery dzieje z tym bykiem?! -huknął dyspozytor na halę.
- Siana dawaj! Byk nie chce jechać na głodniaka! - odkrzyknął mechanik z dna kanału.
- Ty mi nie bajsrakaj! Doprowadź go do ładu!
- Ot se wymyślił... - mruknął pod nosem.
„Masz rację Piotrze. Mnie tu coś strzyka w gnatach, a na Wrocław każą jechać. Jeszcze mi farba odłazi.". Tak o gderał sobie ET22-805. Co mu w kość dali na bruttach, to już jego. Jeszcze ta jazda na Dolny Śląsk... On był podlaskim stworzeniem. Tu były jego szlaki i rewiry. Ale przenieść może go nie przeniosą.
- No co brachu, damy radę? - mechanik klepnął go w bok. W odpowiedzi usłyszał delikatny syk powietrza.
- Ty mi nie dyskutuj. Musimy jechać. Najwyżej na trasie będę cię leczyć.
Byk był wyraźnie niezadowolony. Najpierw za Chiny Ludowe nie chciał podnieść patyków, potem na złość wywalił nadmiarowy. Maszynista znał te numery. Rocznikowo byk nie był taki stary, ledwo 1983 rocznik. Pomimo tego, potrafił dać do wiwatu. Chociaż słynął z tego, że brał najcięższe towary.
***
Deszcze nie dawały sobie „na spocznij". W wielu powiatach władze ogłaszały stan alarmowy. Natura zaczynała pokazywać swoją mroczną stronę. Do Nowego Sącza dochodziły informacje, że rzeki będą wylewać. Niestety nikt się nie spodziewał, jak ogromne będą zniszczenia. Kolej trzymała się dziarsko, jednak na mniejszych szlakach już wprowadzano ograniczenia prędkości, gdyż często tory były układane na wałach.
***
- „Muciek", czego ty tak stękasz? Tać to brutto to pikuś! - delikatnie pogłaskał katarynę.
Miał dostarczyć na Warszawę Towarową skromne 30 wagoników. Ale coś się działo. Co rozjazd, to klekot spod wózka.
- Cholero, co ty, resory chcesz mi zgubić?
Byk zaburczał obrażony.
- No dobrze, już... Co ty taki nerwowy?
Odpowiedzi nie uzyskał. Do stolicy ET22 zachowywał się przyzwoicie. Ale spokój zawsze jest przed burzą. Mechanik miał intuicję, znał swoja maszynę na wylot.
***
Dunajec był wyraźnie wściekły. Muszyna ledwo się trzymała. Tamtesznie jamniki nie przynosiły dobrych wieści. Co który przyjeżdżał, to aż mu się z kupra kurzyło. Na zakładzie poszła fama: nie wiadomo czy wytrzymają mosty. Rzeka, co zakole, to nabierała większej mocy. A deszcz lał... Trafiło się spec-zadanie: odtransportowanie kilku gruszek do Wrocławia, plus co się nawinie na trasie. Padło na EU07-336. Nie miała w najbliższym czasie przydzielonych pasażerskich, więc można było ją posłać. A po zakładzie chodziły słuchy, że będą odsyłać tabor w dalsze rejony kraju. Powódź była tylko kwestią czasu.
***
- To jak nam pan trasę na Wrocław ustawił?
- Panie Piotrze, wiedenka, a potem pruje pan prosto jak w mordę strzelił. - odparł szef bałaganu na Wawie Towarowej.
Pogoda była deszczowa, byk był nawet zadowolony, przynajmniej będzie mu chłodniej. Mechanik nie podzielał optymizmu swojej maszyny. Wiedział, że ponakładano ograniczenia. Deszcz podmywał nasypy.
Pruszków wziął go na bok. Z jednej z maźnic szedł dym. Na terminalu towarowym wiedzieli co robić. Do Wrocławia powinno wystarczyć. Niestety i Skierniewice zatrzymały.
- Co pan tak iskrzy, mechaniku? - SkA, jak zwykle.
- Coś mi „Muciek" szaleje... Coś może pani na to zdziałać?
- Wie pan co, na pół godzinki na bok pana wezmę.
- Dobrze, dziękuję!
Dalej obyło się bez zbędnych postojów. A byk ino stękał. Z każdym następnym kilometrem było gorzej i gorzej. Maszynista dobrze wiedział, że we Wrocławiu będzie musiał prosić o pomoc. Zazwyczaj każda większa awaria zaczynała się od maźnicy.
***
Muszyna poddała się. Siódemka została wysłana z samego rana na trasę. Najbardziej obawiała się mostu na Dunajcu na Starym Sączu. Musiała idealnie jechać 50 km/h. W innym razie przeprawa załamałaby się pod jej ciężarem. Trzask każdej następnej belki i przęsła nie napawał optymizmem. Maszynista zbladł jak papier, gdy na jego oczach odleciał niewielki fragment podkładu. A most trzeszczał niemiłosiernie, żywioł szalał pod pociągiem.
***
- Mechaniku, jest problem. Jedna z osi już nie trzyma się kupy. Trzeba się zająć i silnikami. Zaraz , co pan taki mokry i czerwony? - warsztatowiec spojrzał na Piotra. Ten ledwo stał. Z kiszki byka poszło powietrze, wprost na twarz opiekuna. Ten na chwilę odetchnął i runął jak długi w kanał pod lokomotywą.
***
Siódemka stała na wrocławskiej bocznicy. Jej maszynista poszedł odpoczywać. Wśród taboru rezydującego na Brochowie szła ostra dyskusja. Poszło o ET22-805 i jego maszynistę. Z początku EU07-336 nie brała czynnego udziału w rozmowie. Na szczęście byk był już naprawiony, gorzej było z maszynistą. Leżał w szpitalu.
- No maleńka, robotę mamy! - huknął radośnie Bogdan. Siódemka rozbudziła się, wszak był już późny wieczór. Sapnęła zaspana.
- Jedziemy do Białegostoku. Odtransportujemy byka, co to nam się rozchorował. Swoją drogą, most zerwało. Nie wiem jak wrócimy... - posmutniał. Wiadomo o który most szło. Padł także szlak na Stróże, czyli do Krynicy też już nic nie dojedzie. Ech...
***
Byk nie był spokojny. Wciąż się martwił o swojego mechanika. Wiedział, że jego opiekun miał problemy z sercem. Ale czemu akurat teraz wylądował w szpitalu? Chociaż... Zawsze razem chorowali. Tylko nigdy tak ciężko. Oj czarne myśli chodziły po byczej łepetynie. Nawet nie zauważył, jak podłączono go pod EU07-336 i serię cystern. Świt. Próba hamulca. Obok „Mućka" przeszedł maszynista siódemki.
- No co pięknisiu? Odmalowali cię, odremontowali jak mogli, ale mechanika brak, co?
Byk mruknął silnikiem. Spodobał mu się ten człowiek. Ale faktycznie, tęsknił za Piotrem.
- Nie bój się. Ani się obejrzysz, a wejdzie na szopę. A teraz zabieramy cię do domu.
Szlak powitał ich gamą kolorów. Dzień dawał nadzieję.
- Co ty taki smutny? - zagadnęła EU07.
- A ty byś nie była smutna, jakby tyle czasu twój mechanik leżał w szpitalu?
- Żebyś wiedział, że byłabym. Zawsze pamiętam brykałeś po szlakach, ile razy się spotykaliśmy... - spuściła wzrok. Oj znali się, znali...
Mogli jechać maksymalnie 80km/h. tak też głosiła kartka umieszczona w szybie ET22. Całkiem przyjemna podróż. Tradycyjnie Skierniewice przytrzymały, 50 km dalej wzięli na bok. A tam... Kwiaty, trawy i delikatny wiatr. Wzdłuż toru wędrowała chuda postać. Na widok hamującego brutta przystanęła. A pal licho że pod nosem nastawni. Aparat, seria zdjęć i uśmiech od ucha do ucha.
- Ty zobacz! Foci! - siódemka pozieleniała.
- Noooo... - „Muciek" nie wiedział gdzie oczy podziać. Wiedział, że skład został wyhamowany wśród kwiatów. A maszynista nie mógł wyjść z podziwu: w tak długiej spódnicy łazić po torach? Kto by pomyślał...
***
Spokojnie dotarli do Białegostoku. Siódemka została oddelegowana do pracy na Podlasiu. Co wieczora była odstawiana przy byku, który wracał do sił. W górach powódź dokonała strasznych zniszczeń. A że na Białostocczyźnie pomoc potrzebna...
Piotr wrócił do pracy. Sporo nerwów kosztowała go ta choroba, jednak widok ET22-805 i EU07-336 przypomniał mu coś. Jego samego kilka lat temu i pewną istotę... Uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał na GPSa na własnym palcu.
Gdy skwarzy i piecze
Pruszków 21.07.2010
- 2010-07-21 18:00
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz