- 2009-12-07 10:39
Archiwum bloga
-
▼
2018
(105)
-
▼
marca
(94)
- Opowieść tkana wieczorami cz. I
- Stalowy czyściec
- PPP - wszystko co w pacjencie...
- Nici z szyn utkane w mieście nimi pisanymi
- Ty zgago pierońska, modernizacjo zakichana!
- Niebo gwiaździste na tramwaju
- A kopa w tylny sprzęg chcesz?
- Instrukcyje pana naczelnika
- Chyba mada rzuciła ci się na mózg!
- A teraz śpij...
- Tworki City
- Różowe pantery
- "Jak motyl"
- Bo ja tańczyć chcę!
- (*) dziękuję Tato...
- O pruciu starych gaci
- Krzysiu, kurna, wipierdzielamy z tego pociągu!
- Nihil novi sub sole
- Wielki Bełt
- Remontujemy, panie bracie! A wahadełko...
- Młyn
- Trzy filary
- Jak z kibella nie wyrwać charakterku i tupetu?
- "Szlak cudów" vs "Warszawskie ciuchcie"
- Jak nie kijem to go pałką! Histeria historyczna :)
- "U nas lutszyje kantraliery!"
- Tchu...
- Szanujmy się, Miłośnicy...
- O mamma mia, burdello bum - bum!
- Spójrz mi w oczy moja miła...
- Papatki szkółko ;) Gderanina o kolei
- Red monkey + red monkey + yeti = SKM na wesoło
- Koniec świata, szkołe diabli wezmą?!
- Pro Ana?!?!?!
- Jazda na wesoło, jedna jednostka na Skierce! O mam...
- Bardaczok :/ (bałaganik)
- Bryz w śnieżną zaspę!!!
- Z jęzorem na brodzie
- Metafizschool
- KaeMowy zawrót głowy
- Nad kołyską (rzutem na taśmę, małe opowiadanko)
- Jak rozpoznać ucznia?
- Burdeluzjum
- WOŚP po kolejowemu
- Ukochana klasa :/
- Strażakiem, czyli lewitacja na barkach profesora ;)
- Melancholia w wydaniu choleryka
- Twórczość naszybna ;)
- InterCiołki
- Cukierków ;)
- Babskie gderanie
- Zrobię wam na następnej lekcji taki sajgon, że pop...
- Inne zastosowanie tłucznia
- Naukowo
- Wakacyjnie
- "To, że gówniarz wstrętny nie wypisał argumentu!"
- "Chodzę do szkoły, koniec roku za pasem...
- Zlotus ferajnus Tm7
- Ile można...
- MKol
- Wettinów wymieni jak amen w pacierzu!
- W podróży
- Ja was upośledzę... geograficznie!
- Zimowo-wiosennie
- Ten lepszy odcień szarości
- *** (o uśmiechu)
- Fizycznie
- Szkolne dialogi na kopyta i rogi – historia
- Julian Tuwim "Lokomotywa" (wersja szkolna)
- Mój Anioł
- Liczniki
- Zwariowany dzionek
- Szkolnictwo welcome to! (kochaj belfra swego)
- Uczennica (czyli szkoła na rozstawie 1435mm)
- Nocna Ochota
- Węgorzewski cud nad rzeczką ;)
- Psychotest ;)
- Niech żyje kultura
- Biografia (szkoła)
- Pełnia szczęścia....
- I do szkoły marsz...
- Wyprawa do Brwinowa
- Coś się musiało skończyć, żeby coś mogło się zaczą...
- Ostbahn cz. 11
- Ostbahn cz. 10
- Ostbahn cz. 9
- Ostbahn cz. 8
- Ostbahn cz. 7
- Ostbahn cz. 6
- Ostbahn cz. 5
- Ostbahn cz. 4
- Ostbahn cz. 3
- Ostbahn cz. 2
- Ostbahn cz. 1
-
▼
marca
(94)
sobota, 31 marca 2018
Strażakiem, czyli lewitacja na barkach profesora ;)
Za oknem mokro, zimno, plucha niemiłosierna... Ale co tam. To, że w kraju panuje ogólna melancholia i wojna z koleżanką grypą (ach te dyskusje kierowników z pasażerami), w szkołach też nie próżnują. Nie licząc, że do mydła w łazience dolewają nam płynu do dezynfekcji rąk, to zazwyczaj na tym się kończy. Pal to sześć, u nasz chwała Bogu, nikt się nie pochorował do tego stopnia, aby odwozili delikwenta na sygnale do zakaźnego. A właśnie jeśli idzie o zdrowie... Na zajęciach z Przysposobienia Obronnego zajmujemy się sprawami dość istotnymi. Nie rozbrajamy ani kałacha, ani pocisków przeciwpancernych. Nie biegamy w maseczkach p/gaz (a szkoda, bo to piękny widok), tylko uczymy sie zasad pierwszej pomocy. No własnie. Całe szczęście, że metody reanimacji oraz usta-usta były testowane na manekinie. Gorzej z boczną ustaloną. Tyle dobrego, że można pokojowo ułożyć poszkodowanego i wsio. Ale... Dojechaliśmy do sposobó przenoszenia przytomnych rannych vel poszkodowanych. Pierwsze pytanie z ust naszego pułkownika: jakie są sposoby? Matczyny i strażacki!!! No i Panie Boże zlituj się. W związku z chorobowym i drakońską dietą, jestem długa i chuda jak patyk, a co za tym idzie, lekka i "dobrze widoczna". Profesor wyciągnął mnie z ławki, poprosił kolegę, który cechuje się zdrową postura i krzepą. Pierwszy sposób... Ludzie!!! No jhakby nie patrzec panna młoda, rtyle tylko że nie w ramionach tego co trzeba :) (ekipa swoje wie). No ale to pół biedy, nad progiem mnie przenieść to bułka z masłem. Strażacki... I zaczeły sie schodzy. Trzeba stanąć w rozkroku, a ratownik ramieniem prawie w staw biodrowy. Kolego się nie odważył, ale pułkownik wcale nie zrażony, za moją zgodą podniósł mnie. Uczucie bardzo dziwne, bo wisiałam jak kołnierz na barkach profesora, ale fajna sprawa. Najchudsze i najdłuższe w klasie, to można szaleć :)) Zastrzegam sobie jedno! W warunkach normalnych, kiedy nie jest zagrożone moje życie, nie pozwolę sobie robić reanimacji (no za jednym wyjątkiem). Na PO zazwyczaj albo robie za instruktora, albo za materiał instruktażowy. I jedno i drugie dość ciekawe. Ale tak to już jest. Grunt że wiem co robić, gdy komuś dzieje sie krzywda, pt. utrata przytomności, złamania etc...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz