Oczy bystre, strzelające po bokach, by nie wpaść pod koła lub ręce SOK-isty. Nogi przeskakujące nad szynami, ocierające się o krzewy, uciekające przed własnym przeznaczeniem. I serce tłukące się w piersi w rytm ciężaru towara.
I na moment nastaje lekka cisza, muskana syrenami z oddali.
Duch ulatuje ku światłu zieleni, wydobywającemu się z ciemności. Chwilę później sztreka zaczyna gadać szumem, a niewiele później za smyczkiem ciężar kół znów pędzi przez czasoprzestrzeń.
I dalej, dalej, dalej!
Z wiatrem we włosach, muzyką stali, pędź duszo ku dalekim światom, wiedziona srebrem, okraszana światłem semafora!
A potem tylko kropelki rosy wygrywają niespokojną nutę na drutach telegrafu, milknąc za hałasem pociągu znikąd...
I przed czym człowiecze uciekasz? Gdzie rytm biegu przeistacza się w rumor kilkusettonowego monstrum? Dlaczego to robisz? Dlaczego ciepło krwi zamieniasz na gorąc metalu? Cóż ci u diabła strzeliło do łba, by próbować? Zamiast walczyć, szukasz zguby…
W ciężarze rytmu i basie syren staje w torze postać z rozwianymi włosami. Nie szuka już życia, lecz złączenia z innym jestestwem. Więc nie przejdzie na drugą stronę, Naczelnik nie pozwoli odpocząć. Będzie szargać w ogniu wyziewów i woni spalin. Będzie tłuc się niespokojnie w metalowym sercu, gonić niedościgniony czas, który stanie się wyznacznikiem jej doli. Będzie świadoma swego położenia i nie zapomni kim była.
Łomot kół i krzyk przerażonego człowieka. Wycie syren i pisk maltretowanej stali. Tego chcesz, o piękna, o dumna i niepokorna istoto? Czy tego pragnie twa dusza?
Wiatr krzyczy z burzą, spycha ze srebrnych nici ułożonych na drodze, ona jednak nie poddaje się sile natury, nie słucha zawodzenia Anioła Stróża. Rozkłada ręce i odchyla głowę, by połączyć się ze stalą. Nie pomoże już nic. I zostanie tylko ulewa zmieszana z piaskiem, rdzawy ślad na czole i niedopowiedziana śmierć. Śmierć? Nie. To nie było tak. Przerażony człowiek biegnie z latarką wzdłuż składu, opierając się żywiołowi i szuka, szuka, szuka… Może jednak wiatr zdmuchnął ku brzegom. Nie… Z szeroko otwartymi oczami patrzy w nieboskłon pokryty czernią, przetykany nićmi błyskawic. Ciało poskręcane w dziwnej pozie nie mówi już nic.
W ryku spienionej wody i wściekłości burzy, kuli się człowiek wewnątrz stalowego kolosa. Tłumiąc wszystko co ma w sercu prosi o pomoc. Nie dla niej, dla siebie.
− Coś ty najlepszego zrobiła… − szepcze zaciskając powieki.
Radio skrzeczy, trzeszczy wraz z gniewem niebios. Rzeczywistość ginie w ulewie i krzyku duszy wewnątrz stalowego kolosa. Więzienie? Kara? Czyściec? Nie.
To druga szansa.
Na granicy bytów... A. D. 2015 3 XII
- 2015-12-17 20:27
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz