Archiwum bloga

sobota, 31 marca 2018

Babskie gderanie


   Ostatnim czasem tłucze się po głowie refren jednej z piosenek Osieckiej. " Piwa! Nalejcie piwa! Dobrego piwa, z tej starej beczki od barmana!" Mówię od razu: nie lubuję się w alkoholu. Nie piję i finito. Niech nikt nawet nie próbuje mnie do tego zmuszać. Piosenka na tyle zwariowana, że wciąż ją nucę. Nawet na matmie ;)
   Działalność fotograficzną na czas jakiś zawiesiłam, ale to najzwyczajniej z powodów zdrowotnych. Że się zaziębiłam? Gorzej. Załatwiła mnie na cacy pani doktor. Niby zwyczajne zapalenie zatok. No to łup antybiotyk tysiak. Minął tydzień. Ani drgnęło, więc tym razem walniemy sobie siekierę pod postacią "trójdniówki", co to może rozwalić wątrobę i jeszcze kilka innych narządów. Niech to wszyscy diabli... Owszem, niby coś się poprawiło, ale osłabienie i to znaczne zostało. I rozpoczęła się mała rewolucja październikowa w kiszkach. Boli i boli, myślę stres. Drugi tydzień. A niech cię skurczysynu! Co zjem, to skręca. Wreszcie poszłam do innego lekarza. Diagnoza? Flora bakteryjna układu pokarmowego poszła się bujać. Ale na podmianę wkroczyły drożdżaki. Owszem, jestem chuda, ale po jaką cholerę mam się pozbywać resztek tkanki tłuszczowej? Normalnie tylko piać z zachwytu. Wiem, narzekam jak typowa baba, ale już mnie szlag trafia. No defektowy człowiek ze mnie :/
   Z obserwacji kolejowych to zbyt wielu nowości nie mam. No może tyle, że ścisk robi się coraz większy. Kiedyś dało się książkę wyciągnąć i trochę wiedzy wchłonąć, ale teraz i tego mało. Z drugiej strony jakoś weselej robi się na duchu, bo dwie jednostki to z rana trochę mało ;) Ja tam nic nie mówię o skierniewiaku o wdzięcznym numerze 9206, bo choć trzy, to i tak czasami powietrza nie da się złapać. Nie będę prawic mądrych morałów, stawiam na inteligencję szefostwa KMów. Ta karta wiejska... tfu! przepraszam... miejska, to całkiem dobry interes jest. Co podjedzie tym się jedzie. Ale! O właśnie temat się nawinął! 14 WE 104... A niech cię na żyletki do MD Polsilver!!! Mniej więcej coś takiego wysmarowałam godzinkę po dojechaniu do własnego domu:
14WE to jeden wielki prototyp. Dzisiaj [28.09.2009] około godziny 16:30 stanęła cała Średnica w kierunku Zachodnim. Dlaczego?! A bo WN siadło. Na Śródmieściu, jeszcze normalnie. Kawalątek za semaforem zaczęło mrugać światło i przeszło w pozycję 1/2. Na wysokości WuKaDki padła zaraza. Kierownik zaczął biegać między kabiną a szafą. Już prawie odpalił po 15 minutach usilnych modłów i dłubaniny... A figa z makiem! Padła na amen. Nie pomogły prośby ani groźby mechanika. Ludzie zaczęli wysiadać i iść po torach, po skrajni, przez płot na WKD... Dobrze, że nikt nie wlazł pod koła. Kto żyw parkanem, kto mniej, ten na Centralny i dookoła na WKD. Kolejki pojechały 4, a SKM dalej stoi jak wryty. Spalinówki nie ściągali. Po długim i namiętnym staniu wreszcie odstępowy pokazał łaskawie S1. Jadą po nas. Łupnęło, trząchnęło i podłączyło do "czerwonej małpy". I tak, pobożnie, "na trupa" zaciągnęli na Ochotę. Naród został grzecznie poproszony o opuszczenie pociągu. Pojechały sobie trzy (!) na Pruszków. Ruch odblokowali, ale... Podjechał pierwszy Grodzisk... HARDCORE!!! Igły już się nie wbiło. W Skierniewice człowiek dopiero się wbił. I to na wdechu. Cudem na Ursusie zajęło się wygodne siedzące. Naród napsioczyć się nie mógł na wysoki sprzęg, awaryjność pociągu. Cóż... Uroki SKMki... Cytując pewien wierszyk: "Kiedy będzie koniec udręki, na chwałę i cześć SKMki?"... 

PS 
Kto jechał, ten wie, co za piekło było.


Dodam tylko, że atmosfera była bardzo wesoła ;) Z Jackiem nie szczędziliśmy komentarzy ze szczyptą kolejowej mowy. Nasi współpasażerowie mieli niezły ubaw, gdy (bądź co bądź dwoje Miłośników Kolei) ot tak sobie komentowało zaistniałą sytuację. Salwę śmiechu naszych rozmówców oraz przyduszone chichoty reszty narodu spowodowało stwierdzenie, że pociągną nas "na trupa". Dobra! Przyznaję rację Rufiowi. Nie będę jeździć tym złomem. Szkoda czasu i nerwów. Co jak co, ale kible są niezniszczalne ;)


  • 2009-10-19 18:15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz