Archiwum bloga

sobota, 31 marca 2018

Ile można...


   Może narzekam, może gderam i psioczę, ale mam dość szkoły. Nie chodzi o ludzi i nauczycieli, ale o harówkę. Bo do jasnej ciasnej ile można kuć, kuć i kuć?! W Statucie jest zapisane, że w tygodniu mogą być max trzy klasówki. Aha... bo uwierzę. Doliczmy do tego poprawy (rekordziści mają 10), kartkówki trwające bitą godzinę, odpytywanki trwające Bóg wie ile, wejściówki (norma) i siekierka pod postacią karniaków. Na dworze ciepło, poszedłby człowiek z klasą na Pole Mokotowskie i tam miał lekcję, ale gdzie tam. Siedź i kiś się w sosie własnym. Dzisiaj doszliśmy do wniosku, że jesteśmy bliscy wylądowania w Tworkach (w zależności o regionu może być Frombork, Węgorzewo lub zakład na Waryńskiego). Są jeszcze tacy, którzy wyciągają się z zagrożeń. Mnie na szczęście to nie dotyczy. Zaczęło się wielkie odliczanie do 10 czerwca - wystawiania ocen rocznych. W nosie ze średnią, byleby oceny z wybranych przedmiotów były dobre. Na chemii koleżanka Ala zaczęła produkować kalendarzyki wakacyjne. Też taki dostałam. 
   Odbija już wszystkim. Ploty z geografem są na porządku dziennym ;) bardzo fajny człowiek, można pogadać. A że lubi moją klasę (wcale nie mamy tak lekko) zawsze można pożartować, potargować się. Profesor jest bardzo "płodny" w różne śmieszne powiedzonka, więc "cytatownik" się rozmnaża. 
   Przed nami jeszcze piękna "mapówka" z Afryki, Australii i Oceanii. 290 nazw... Dobra cofam, z Azji było bodajże 300. Trza wykuć, nie ma rady na układy.
   Teraz żyje jedną datą: 6.06.2009 czyli zlotus Miłośnikus z Ekipus TM7 w Skierniewicach. Kto ma wenę, niech się zabiera. Mam przeczucia, że będzie zajedwabiście.
   A z innej beczki: dla Mamusi nalerzy sie najpienkniejsy bukiet kfiatkuf pod słoneckiem ;))

Wypad do nauki!


2009-05-26 17:22

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz