Archiwum bloga

sobota, 31 marca 2018

Jazda na wesoło, jedna jednostka na Skierce! O mamo...

  Kochajmy pomysłowość dyspozytury i złośliwość jednostek! Niech się ludek pobożny nie dziwi, bo jest coś na rzeczy ;)
   Grzecznie wparowałam sobie na Śródziemie, w celu złapania jakiegokolwiek czegoś jadącego na Mafiozowo. Jak człowiek posiedzi sobie pod 3mA na stopie, to za szybko się nie pobiegnie (rehabilitacja). Wparowałam na peron. Tłum. Czarno aż. Wyświetlono Radom. 17:05?! Kogoś pogrzało? O w mordę... Dziad miał 40 minut w kitę. Z deka się "odczarniło" po jego odjeździe. Skierniewięta... Stanęłam sobie w miarę na przodzie, aby zająć jakieś wygodne stojące. Padło na kanarówę vel bagażówka. Co tu taki ścisk, naród nie miał się gdzie ładować? Dziwne... Mechanik zatrzymuje skład zupełnie jakby to była jedna jednostka. Na Ochocie kierownik wpuścił kilka osób bocznymi. Na Zachodniej wysiadł na ameno, bo załadowała się jakaś piastowska ekipa remontowa. Sam ledwo się wcisnął i podał odjazd. I się zaczęło:
- Pani się trzyma ramienia, bo tu na środku poręczy nie ma. (Pasażer do współpasażerki.
- Panie kierowniku, a jak nam pan wyleci, to trzeba będzie papugę za pana wystawić!
- Nie ma potrzeby, jakoś się mieszczę. (a kierpoć chudy jak szczapa, ledwo mu się okulary nosa trzymały).
- A wypuści nas pan w Piastowie?
- Spokojnie, jeszcze daleko. Panowie się zmieszczą.
A tu dopiero Odolany na tapecie. Trzeba nadmienić, że mieliśmy dwa rowery w sardynkarni... Włochy, czyli słoneczna, warszawska Italia...
Kierownik znów wyskoczył na peron
- Panowie, posówka, pani chce wysiąść! (kobieta na niezłym obcasie)
I gwóźdź programu. Podbiega pan z rowerem, w kanarówie miejscówek brak.
- Weźmie mnie pan?
- Ale jak? Rower pod sufit wezmą ludzie?
- Weźmiemy, pod sufit wrzucimy, a pana oknem. - głos z ludu.
- Mam czekać godzinę na następny? - dziadko lekko się zmartwił.
- Nic na to nie poradzę. - odrzekł kierpoć.
Fakt, ledwo się mieścił, oknem musiał podać do mechanikę kasę. Komentarz brzmiał, że nie może z tym ustać, bo mu się w żebra wbija.
Ursus... Nastał długo oczekiwany luz. Jeśli to tak można nazwać, bo nadal przestrzeń osobista była naruszona. Chociaż na tyle się zrobiło, że poleciało:
- Panie kierowniku, cofamy pociąg po tego pana z rowerem!
Potem były jakieś nawoływania na pewną damę, która spąsowiała i nie wsiadła.
Wesoła ekipa remontowa wysiadła na Piastowie, uprzedni pożegnawszy się ze współpasażerami. Pełna kultura ;)
   A czemu był taki wesoły tłok? Otóż kierownik wyjaśnił to w prosty sposób. Wszystko przez radomiaka, który w tym konkretnym obiegu musi mieć 2 jednostki. Jedna zostaje w Radomiu i potem leci na Skarżysko, druga wraca do stolicy. A niestety jedna z nich staneła dęba i za Chiny ludowe nie chciała współpracować. Poszła precz na Grochów. No ale skąd skołować drugą jednostkę? Trza coś pozbawić regulaminowego taboru. No i padło na skierniewiaka. Radom z 40 minutami na karku pojechał z ustawowym taborem, a naród z wiedenki musiał się kisić w pojedynczym kibelku.
Kochajmy pomysłowość wierchuszki ;)

  • 2010-04-26 20:47


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz