Archiwum bloga

sobota, 31 marca 2018

Strażakiem, czyli lewitacja na barkach profesora ;)

 Za oknem mokro, zimno, plucha niemiłosierna... Ale co tam. To, że w kraju panuje ogólna melancholia i wojna z koleżanką grypą (ach te dyskusje kierowników z pasażerami), w szkołach też nie próżnują. Nie licząc, że do mydła w łazience dolewają nam płynu do dezynfekcji rąk, to zazwyczaj na tym się kończy. Pal to sześć, u nasz chwała Bogu, nikt się nie pochorował do tego stopnia, aby odwozili delikwenta na sygnale do zakaźnego. A właśnie jeśli idzie o zdrowie... Na zajęciach z Przysposobienia Obronnego zajmujemy się sprawami dość istotnymi. Nie rozbrajamy ani kałacha, ani pocisków przeciwpancernych. Nie biegamy w maseczkach p/gaz (a szkoda, bo to piękny widok), tylko uczymy sie zasad pierwszej pomocy. No własnie. Całe szczęście, że metody reanimacji oraz usta-usta były testowane na manekinie. Gorzej z boczną ustaloną. Tyle dobrego, że można pokojowo ułożyć poszkodowanego i wsio. Ale... Dojechaliśmy do sposobó przenoszenia przytomnych rannych vel poszkodowanych. Pierwsze pytanie z ust naszego pułkownika: jakie są sposoby? Matczyny i strażacki!!! No i Panie Boże zlituj się. W związku z chorobowym i drakońską dietą, jestem długa i chuda jak patyk, a co za tym idzie, lekka i "dobrze widoczna". Profesor wyciągnął mnie z ławki, poprosił kolegę, który cechuje się zdrową postura i krzepą. Pierwszy sposób... Ludzie!!! No jhakby nie patrzec panna młoda, rtyle tylko że nie w ramionach tego co trzeba :) (ekipa swoje wie). No ale to pół biedy, nad progiem mnie przenieść to bułka z masłem. Strażacki... I zaczeły sie schodzy. Trzeba stanąć w rozkroku, a ratownik ramieniem prawie w staw biodrowy. Kolego się nie odważył, ale pułkownik wcale nie zrażony, za moją zgodą podniósł mnie. Uczucie bardzo dziwne, bo wisiałam jak kołnierz na barkach profesora, ale fajna sprawa. Najchudsze i najdłuższe w klasie, to można szaleć :)) Zastrzegam sobie jedno! W warunkach normalnych, kiedy nie jest zagrożone moje życie, nie pozwolę sobie robić reanimacji (no za jednym wyjątkiem). Na PO zazwyczaj albo robie za instruktora, albo za materiał instruktażowy. I jedno i drugie dość ciekawe. Ale tak to już jest. Grunt że wiem co robić, gdy komuś dzieje sie krzywda, pt. utrata przytomności, złamania etc...

  • 2009-12-07 10:39

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz