Archiwum bloga

sobota, 31 marca 2018

Mój Anioł

 Może to dziwnie zabrzmi, ale mam niesamowitego Anioła Stróża i wcale nie żartuję. Po ostatniej "przygodzie" doszłam do wniosku, że albo mam szczęście, albo On faktycznie jest tuż obok mnie i pilnuje, żeby nie palnąć jakiejś głupoty. Historia prosta jak drut. We wtorek skończyłam zajęcia ździebko wcześniej, więc postanowiłam się wyrobić na 16:10 z Ochoty. Wchodzę na peron, ludzi tłum, czyli coś nie pojechało. Chwilę później wtacza się opóźniony sochaczewiak, a Skierniewic ani widu, ani słychu. Rozmyślania pt. „gdzie wsiąkł pociąg” przerwała zapowiedź z megafonu, że przybędzie SKM-ka do Pruszkowa. Dobre i to. Przyjechał EN57-3001, tradycyjnie jedna jednostka (znów jazda w wersji sardynki po konduktorsku). Tłok niemiłosierny, do których drzwi się nie podbiegnie, juz się nie wejdzie. Na samym końcu znalazła się odrobina miejsca, choć i to za dużo powiedziane. Próbuję się wcisnąć, wiszę miedzy peronem a pociągiem, gdy tu drzwi się zamykają. O mały włosek bym została w tej pozycji i poddała się sile przyciągania ziemskiego, jednak coś mnie wciągnęło do środka (albo pchnęło, pojęcia nie mam). Grunt, że dojechałam do domu w jednym kawałku...

2009-02-05 20:16

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz